Dawno temu urodziłem się w Sandomierzu, tym najpiękniejszym mieście na świecie, a że jeszcze nie musiałem za nim tęsknić, to żyłem tam tak, jak żyje się w niebie. Cóż z tego, że się uczyłem, jeśli wszystko zapomniałem? Czas zatarł twarze za ważne nieuznane... Czy był to czas stracony, stracone przyjaźnie?
Chyba nie, jeśli ja, tak całkiem mały, znalazłem się w (największej w owym czasie w Europie) Hucie Szkła w Sandomierzu. W najnowocześniejszym pod każdym względem „Polkolorze" pod Warszawą. Obsługiwałem w Skawinie pod Krakowem największy piec do wypalania szamotu, jaki byłem w stanie sobie wyobrazić. Stawiałem najwyższe dla mnie kominy i najgorętsze piece w Hucie Stalowa Wola. Za mieszkanko na Mariensztacie budowałem bloki z wielkiej płyty, będące szczytem marzeń i obiektem pożądań w Chojnowie. Szarobure ubrania na kolorowe barwiłem w Milanie. A dla kogo, za co, po co? To dobre pytanie.
Ostatecznie jeden po drugim upadły te kolosy na glinianych nogach, bo upaść musiały. A kiedy już podobno wszystko zrobiono, kiedy było tak wspaniale, zostałem drwalem. Ścinałem w boru drzewa, wszystkich nie pościnałem. Pewnie to wina kleszcza, że zapomniałem.
Teraz chronię nauczycieli przed dziećmi. Co z nich wyrośnie? Pewnie sklerotycy. Ten krzyk na przerwach to krzyk rozpaczy - „Mamo nie zapomnij o mnie!" Może w końcu przyjdzie Król Herod i zabierze te chipsy, komórki i dopalacze. O tym marzę, a poza tym poprawiam w nieskończoność swoje opowiadania, aby były zrozumiałe dla innych. Cudze recenzuję kiedy mnie zirytują, mażę gumką swoje rysunki aby nie irytowały kogoś, gdy je zrozumie.
W snach łowię, pływam, gdzieś tam za horyzont wędruję, a na jawie liczę na miedzach zające, strącam dmuchawce na łące, szukam w chmurach odlatujących gęsi i kolekcjonuję to, czego nie doceniono i zapomniano zniszczyć. A jeśli przyjąć, że jesteśmy w życiu tylko przechodniami, to ja już znalazłem ten skarb, o którym zapomnieli przechodnie.
Zresztą „każdy ma swoje Westerplatte, o które musi walczyć" - tak przykazał papież, ale też z drugiej strony - czy zawsze musimy być tak twardzi jak Roman Bratny?
Edmund